sobota, 6 sierpnia 2011

ADAPTER, PŁYTY I TANGO MILONGA

Wczoraj. Wieczorem. Pierwsza płyta została nałożona na bolec. Start naciśnięto. Dźwignię opuszczono. Igła dotknęła płyty. Zatrzeszczało. Zaszumiało. I...popłynęła muzyka. 
WOW!!! Już zapomniałam jak fajnie. Jaka zabawa i ile śmichu po przełączeniu obrotów na szybsze. A te płyty! No niemozliwe, że tego słuchałam. A może tego wlaśnie słuchałam bo tylko to wydawane było. Wiele płyt rockowych mam przywiezionych w latach 80-tych z Moskwy.
Nie mniej było uroczo. Popłynhęło Tango Milonga i zatanczyliśmy. Wiecie co? Fajny wieczór.
A do tego zrobiłam małe co nie co do jedzenia. 
Polecam owocowy deser. Brzoskwinie (pokrojone), borówki, skórka pomarańczy i mięta. Przekładane warstwami, do lodówki na parę godzin. Pycha!!!! Mięta w tym wszystkim zdziałała cuda. Polecam wszystkim.
Polala




Od ADAPTER


Od ADAPTER


Od ADAPTER


Od ADAPTER


Od ADAPTER


Od ADAPTER

Woreczek, do którego chowało się płytę. Zauważyłam, że im później kupowane płyty, tym technologia szła w górę i woreczki zastąpiono papierową "kopertą".
Od ADAPTER


Od ADAPTER


Od ADAPTER


Od ADAPTER
Moja sałatka. Naprawdę pyszna :-)))
Od ADAPTER

17 komentarzy:

  1. Hmmm....jak by mi tak ktos pod nosem postawil to bym z CHECIA zjadla !!!! Nogi mi dzis wysiadke robia od stania przy kuchni. No bo dzis wraca ostatni czlonek rodziny z wczasow i po ponad miesiacu rozjazdow bedziemy wszyscy razem....

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz nawet Pink Floyd !! O rany już zapomniałam jak to było!!! Prehistoria!!! A sałatkę wypróbuję!!! Udanego weekendu i całusy dla dziewczyn!!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale bym posluchala takich plyt!!! zaszumialo,zatrzeszczalo...super:) malo kto posiada jeszcze adaptery...przynajmniej wsrod moich znajomych -nikt:(

    mmmyyyy a salatka pyszna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna sprawa taki adapter :-) A starych przebojów zawsze posłuchać można :-) Sałatka wygląda zachęcająco, nigdy nie jadłam takiego połączenia :-) Muszę wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam całą kolekcję starych winyli przywożonych przez mojego tatę z podróży. Uwielbiałam ich słuchać jeszcze całkiem niedawno. Dalej uwielbiam, ale nie mam adapteru. Winyle są teraz u mojego szefa, który ma jakiś audiofilski wypasiony sprzęt do ich odtwarzania. Kiedyś sobie kupię adapter...

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też miałam taki adapter !!! jest wciąż u mojej siostry...i płyty też .... hheeheeh a Tango Milonga pamiętam bardzo dobrze, to była ulubiona piosenka mojej mamy która zawsze ją śpiewała i podrywała do tańca swojego brata lub tego kto był w pobliżu...a ja robiłam sobie tzw jajka i zawsze pytałam: a kto to był Milong ! ahahahahah, pozdrawiam Cię serdecznie, ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Adapter i wino Mistella, notabene wstrętne - tak mi się kojarzą tamte czasy. Odległe i złe, ale nostalgia ogarnia mnie na wszystkie miłe wspomnienia:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Oh niesamowite wywołałaś u mnie wspomnienia. Adapter i płyty trzeszczące ;) a jak była ryska to się zacinały ;)Wieczór, adapter i "Cisza" BS - bezcenne ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. lecę jutro po adapter na strych :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. AGNI, nasze bąbelki też dzisiaj wróciły. Wreszcie stanowimy komplet. Na sałatkę schodzi 10 minut i po dzisiejszym dniu stwierdzam, że trzeba ją zrobić dzień wcześniej.


    ESSI, co ja nie mam. Opisane po rosyjsku, przywożone przez Ciebie :-)
    Sałatka pyszności absolutne.

    EDITA, wśród naszych też nikt nie ma. Dlatego ten winylowy wieczór był taki inny :-)


    DAG, połączenie zaskakujące i naprawdę przepyszne.


    DELIE, kiedy chyba właśnie taki czar dają nie tylko stare płyty, ale i adapter. Chociaż...wypasionym sprzętem audiofilskim bym nie pogardziła.


    EWAMAISON, pan Milong? Szacunku nie miałaś, ale czytam, że nabrałaś do Milonga :-)))
    Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy śpiewali. Super :-)

    IVA, wtedy nie piłam jeszcze wina, ale mam złe skojarzenie z płytą. Jacksona. Chciałam ją bardzo. Mama pozwoliła mi ją kupić, ale sama miałam stanąć w kolejce po nią. To był czas kolejek. Stałam od szóstej rano. Kupiłam. Dopchałam się po paru godzinach.

    ANULA, jedna nam się zacięła, ale wszyscy myśleli, że tak leci utwór, powtarza się i powtarza. A tu ryska :-)


    LENKA, Leć. Natentychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  11. Natentychmiast to ja nie mogę bo mama mieszka w sąsiedniej wsi...

    OdpowiedzUsuń
  12. Kapitalny taki wieczór, stare przeboje z płyt winylowych mają w sobie coś niepowtarzalnego, wiem, bo mam ogromną stertę takich płyt. I adapter :)

    OdpowiedzUsuń
  13. audiofilski adapter ma:) mnie wystarczy normalny:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Lenka, do wsi natentychmiast sąsiedniej po adapter marsz.


    TALIBRA, no to faktycznie wiesz :-)))

    DELIE, normalny=klimat.

    OdpowiedzUsuń
  15. no takich przebojów to ja nie posiadam ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Maja, strata to niepowetowana dziecko kochane :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. I było muzycznie, apetycznie.... kurde, mam załamaną igłę :/

    OdpowiedzUsuń