środa, 22 maja 2013

CÓRKI MI ROSNĄ. OT CO.

Urosły mi tak jakoś niezwykle, że właściwie nie zauważyłam jak i kiedy, a tu córka nr jeden galopuje na koniu, gra w tenis, na gitarze, pływa i ma chęci jak stąd na księżyc i z powrotem. 
Gwarantuję, że kawy nie pija. Jeszcze.
Córka nr 2, jak wyżej, ale bez tenisa.
Zauważyłam też mnóstwo różnic. 
Córka nr 1 ma matematyczny "łeb", młodsza nie. 
Zdecydowanie polonistka, wygrywająca gminne konkursy ortograficzne, pisząca książki i opowiadania.
Lubią zupełnie inne książki, a mimo to dogadują się genialnie.
Stroje preferują też całkowicie inne. 
Druga ceni sobie wygodę w postaci rozciągniętych portek dresowych, pierwsza życie odda za buty na obcasie.
Kolor włosów wiadomo, też mają inny. I w ogóle są nie podobne do siebie do tego stopnia, że gdy kupowały lody pani spytała córkę pierwszą, czy jej koleżanka też chce :-)
Druga córka jest pozytywna na maxa. Wszystko ją cieszy, wszystkich lubi i na wszystko się zgadza.
Pierwsza jest roszczeniowa. i kocha niebieski kolor. W porywach zielony.
Druga róż i już!
A wasze dzieciaki? 
Polala