poniedziałek, 11 lutego 2013

WSCHODY, URODZINY...

Jak już się powiedziało raz, czasu nie posiadam, a czas leci mimo, że go nie mam.
I tak oto osiągnęłam szczęśliwą czterdziestkę. 
Wśród toastów, śpiewów, podrzucań pod łukiem i dwoma tortami, z przyjaciółmi najbliższymi z daleka i dalszymi z bliska, do piątej trzydzieści rano.
Jestem szczęśliwa, wreszcie życie się zaczęło, a mnie się podoba to zdjęcie zrobione z okien hotelu w Siam Riep w Kambodży.
Rano, raniutko, wschodziło sobie słońce i zapowiadało kolejny morderczo upalny dzień.
Pozdrawiam, jestem, zaglądam do Was :-)
Polala