poniedziałek, 24 września 2012

SAMA NIE WIEM O CZYM...

Bo w weekend byliśmy w lesie i znalazły córki sowę, którą zapomniałam usmażyć, i leży w lodówce i chyba nic już z niej nie będzie, i były żołędzie, wielkie, ogromne wręcz i dziurawe liście i słońce i dziadkowie (bez taty jednego) i w ogóle mnóstwo ludzi bliskich nam bardzo, były zdjęcia z Alp, plany włoskie, omawianie Tajlandii, babeczki i winogrona ogrodowe i kabaret, na koniec niedzieli, wesoło i miło i wieczór gier.
Jak jest mi dobrze, to szaleństwo, czy to oby nie syndrom czterdziestolatki?
Polala














36 komentarzy:

  1. To nie syndrom czterdziestolatki :) To po prostu udany weekend. Nawet bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-), wiesz, że ostatnio mam mnóstwo takich udanych dni i weekendów?

      Usuń
  2. pamiętaj, że 'wiek' to tylko rzeczownik ;))
    piękne fotki....
    m.

    OdpowiedzUsuń
  3. I my tez bylismy na grzybach (choc ja jak zwykle bez sukcesow)w miedzyczasie festiwalu nauki ...uwielbiam spokój lasu i tez wydaje mi sie, ze osiagam wtedy pelnie szczescia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Las o każdej porze roku jak Bałtyk - kocham mocno!!!

      Usuń
  4. dobrze, że jest dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. sowe chcesz usmazyc?
    najwazniejsze,ze jest Ci dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wygooglowalam i juz wiem,ze to na kanie tak sie tez mowi...ufff...juz myslalam,ze ptaszysko chcesz zjesc:)

      Usuń
    2. O rany!!!!!!!!!!!
      Zapomniałam, że tak naprawdę to kania, a sowa to tak pospolicie :-)
      Ale bym mądra była po takiej sówce :-)))

      Usuń
    3. czekam na zdjecie Twoich umalowanych pazurow!

      Usuń
  6. Pajęczynki piękne:-) Sowy bardzo lubię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, najadam się do wypęku, a później brzuch mnie boli, ale co tam raz do roku można :-)

      Usuń
  7. jak usłyszałam, że chcesz sowę usmażyć...
    Dopiero potem domyśliłam się, że chodzi o kanię, zwaną też sową :)
    Uwielbiam je w panierce - jak kotlety! Pycha!

    OdpowiedzUsuń
  8. W pierwszej chwili mnie zatkało, sowa na talerz?:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, a myślałam, że sowa to takie znane w całej Polsce określenie grzyba.

      Usuń
    2. znane, ale mimo wszystko pierwsze skojarzenie to ptaszysko, też mnie zatkało :D

      Usuń
  9. jak to syndrom czterdziestolatki, to aż chcę przyspieszyć zegar :) (choć i bez tego całkiem blisko jestem ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie sama nie wiem, ale tak jakoś akceptuję siebie w całości, jest moi dobrze, nadzwyczaj dobrze, nieźle wyglądam, biegam i mam fajną rodzinę. Życie chyba serio zaczyna się po czterdziestce :-))))

      Usuń
  10. Jak to o czym - o pozytywnych aspektach życia :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. No wiesz życie zaczyna się po czterdziestce!!! A co oznacza syndrom czterdziestolatki to nie wiem, nie znam takiego. Ale znam kobiety, które maja 24 lata i uważają , ze się starzeją. Hi hi!! To co to za syndrom???!!!
    Życzyłabym każdej nastolatce takiego podejścia do życia i tej energii, która tryskasz. Wypad do lasu na "sowy" super. Dawno ich nie jadłam, a nazwa kania jest najczęściej używana w atlasach grzybów.Fajne zdjęcia!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że po czterdziestce, to ja jeszcze mam pół roku :-)
      A pozytywne podejście do spraw to rodzinne, co nie?

      Usuń
  12. jednym słowem, świetnie spędziliście czas, pozdrawiam, ewa

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam sowy, a w grzybobranie już włączam córeczkę. Przepiękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana, ten syndrom to ma całkiem inne objawy...
    więc ciesz się :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuuuu, brzmi strasznie, to cieszę się, że to nie to :-)

      Usuń