Nareszcie wróciłam. Zdrowa i zadowolona. Najeździłam się na nartach na zapas, na cały nienarciarski okres. Wypróbowałam też aparat, testowałam przesłony i czasy otwarcia migawki. Ustawiałam na wszelkie sposoby balans bieli, kombinowałam jak się da i jak się nie da. W samochodzie przez całą drogę nie wypuszczałam aparatu z rąk. Zapraszam na wspomnienia z drogi i z Alp.
Polala
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No wreszcie jesteś, już się martwiłem. Długa przerwa była ale się skończyła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wojciech, jak miło :-)
OdpowiedzUsuńa ja się nie martwiłam, ale troszkę zazdrościłam Ci widoków :) wiadukt i zachód słońca z dachem cudne, no i oczywięcie góry.... a wiesz, że nigdy nie byłam tak późno na nartach! fajnie w górach zima , a na dole wiosna chyba ? pozdrawiam i czekam na więcej
OdpowiedzUsuńMaja, jest to dziwne wrażenie. Np. na dole pada deszcz i jest buro, wjeżdżasz kolejką i nagle wyłaniają się zaśnieżone stoki i słońce. Wystarczyło przekroczyć granicę chmur. Magia.
OdpowiedzUsuń