Bo Margo napisała w komentarzu, żebym pisała ...o tym czego nie widać...
Ale ja nie umiem tak cudnie jak ona ubierać emocji w słowa, wyrażać wyraźnie to co nie widoczne, ale napiszę dla Margo o tym czego JUŻ nie widać :-)
O śniegu :-)
Takie tam marcowe narciarskie wspomnienia z Marilewy 1400. Z Włoch. Z wyjazdu świeżego i cudownego. Z rodzinnego i przyjacielskiego pełnego śmiechu, zabawy, gier, włoskich kolacji, serów i win, win, win...
Z dni wypełnionych naszymi mężami i dziećmi. Z dni bez mężów z dziećmi.
Z dni bez mężów i dzieci.
Ten ostatni najfajniejszy :-)))) Z tego dnia mam najwięcej zdjęć.
Babska jazda po wybranych przez NAS trasach, z przerwami tak długimi jak tylko NAM się chciało, z piciem i jedzeniem tego na co MY miałyśmy ochotę, i tam gdzie MY chciałyśmy, z podrywaniem Włochów, z uśmiechem i szaleństwem i z paroma dobrymi kilometrami od mężów i dzieci :-)))))
No to patrzymy na to czego już nie widać i długo widać nie będzie :-)
Polala
Ps. wszystkie zdjęcia trzaskałam telefonem, więc piksele mogą być widoczne, ale je ignorujemy i bawimy się podziwiając widoki :-)))
Widok z okna :-)
Widok z okna
Widok z gondoli :-)
Widok z wyciągu krzesełkowego :-)
Też z krzesełkowego :-)
Widok z gondoli, która wywiozła nas na Passo Grosta 2500 m.p.m. Nas czyli mnie i przyjaciółkę. Dwie baby :-))))
Passo Grosta. I tak przez cały dzień :-)))
Też sobie tutaj siedziałyśmy pijąc to czego nigdy na stoku nie pijam. Alkohol!!! Bombardino. Kawa z ajerkoniakiem na gorąco i góóóóóórą bitej śmietany. Nie mogłyśmy sobie odmówić :-)
Prawa strona siedząc na leżaczku :-)
Tył siedząc na leżaczku :-)
Lewa strona leżaczka :-)
Nie robiłam zdjęć obiadu, ale uznałyśmy, że po nim czas wrócić na leżaczki z mocnym espresso :-)
No to wróciłyśmy :-)
Wracamy powoli do naszych miłości dużych i małych :-)
Przeprawa mostkiem - taśmą, pok którym jeżdżą sobie samochody. Dla mniej zorientowanych Passo Grosta to kierunek na MAdonna di Campilio :-)
Już po magii śnieżnych stoków. Trochę wiosny, ale nam było to zupełnie obojętne. Ostatni dzień pobytu we Włoszech uczciłyśmy nieziemsko. Do powtórzenia :-)