piątek, 13 maja 2011

PO KOMUNII, PO DESZCZU ZA TO ZE WSPOMNIENIAMI

Wiem, wiem, miałam pisać w poniedziałek. Niestety Komunia nie kończy się w niedzielę. Cały kolejny tydzień to pranie alb, msze wieczorne, goście, zdjęcia i wspomnienia. Wszystko oczywiście bardzo przyjemne, ale czasu brakuje.
Niemniej dzień to cudowny, pełen wzruszeń, emocji. Wspaniały!
Dla nas jako rodziców dodatkowo ponieważ przyjechała rodzina i przyjaciele nie widziani dobrze rok. Rozmowy, rozmowy, wspomnienia i śmiechy. Później odwiedziny, wspólne obiady, nasiadówki na tarasiku (wielce przyjemne)  przy mięcie zerwanej z ogródka i z piątką dzieci buszującą po ogrodzie.
Uwielbiam takie chwile i mogę je przedłużać w nieskończoność. Zwłaszcza z E.
W czasie tych odwiedzin było słońce i burza, deszcz, zabawy nowymi klockami lego.
Kilka wspomnień z owych wizyt, komunii i zabaw i tarasikowego picia mięty przy świeżo upieczonym chlebku (wyrób własny).
Pozdrawiam
Polala

Chlebek razowy, chrupiąca skórka. Delicje.


Mięta, z ogródka, pyszna i orzeźwiająca.



Wianki sióstr, najskromniejsze wśród pozostałych, ale dla nas najurokliwsze.


Aniołki towarzyszyły nam przy wielu telegramach. Przemiłe


Wymarzone klocki lego młodszej siostry. Prezent od mamy chrzestnej.


A później się rozpadało.




Buty rzucone na tarasie. Zmoknięte całkowicie.


9 komentarzy:

  1. och same cudnosci !!, na chleb patrze łakomym okiem, bo od kilku dni odmawiam sobie zeby wcisnac sie w sukienke:) , ogródka z własnymi ziołami moge tylko pozazdroscic, bo poki co nie mam nawet balkonu, ale najpiekniejszy jest wianuszek! bardzo urokliwy i dziewczecy, ja zamowiłam z białego bzu, ale teraz zastanawiam sie czy nie bedzie za ciezki....
    A tak by the way:) to ciesze sie że udała sie Wam ta uroczystość i bedziecie miec miłe wspomnienia :)
    cacaovo

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj to prawda. Było cudnie i wam też tego życzę.
    A jak utrzymasz wianuszek przez cały biały tydzień? Nie zwiędnie? Niemniej będzie pewnie jedyny! Sukienka jest świetna. Widziałam na twoim blogu :-) Z klasą. Dziewczęca. Nie jak dla starej maleńkiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. zazdroszczę tego chleba :))
    w kuchni to ja najlepiej zmywam ;)
    a lobelie też dziś kupiłam do donic na tarasie...uwielbiam je

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!!! Pachnący, świeży chleb razowy. Aż tutaj u nas zapachniało,a u nas susza! Po drodze padało.Zrobiłaś świetne zdjęcia.:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maja, wyleciała mi z głowy nazwa lobelia, a W zaraz jedzie żeby je dokupić. Uratowałaś mnie, dzięki Maja :-)


    Essi, szkoda, że się nie załapałaś, ale nic straconego. Buziaki i uściski.

    OdpowiedzUsuń
  6. proszę :))
    a po sadzeniu wymiana zdjęć ;) bo ciekawość mnie zżera jak wyglądają u Ciebie hahahah ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra posadzę i wyślę Ci na @.
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  8. Domowy chleb! Był wspaniały. Pachnący, wilgotny, z chrupiącą skórką. Niedoopisania. Poproszę o przepis na blogu! Mięta marzenie. O niczym innym nie mówią teraz Dziewczyny. Stanęła na parapecie i przechodzi reanimację po dwudniowej podróży, którą i tak zniosła dzielnie. Za daleko miaszkamy. Brakuje mi takich spotkań. Ogromnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewa, mnie też. Chyba nie poruszyłyśmy 1/1000 tego o czym miałyśmy pogadać.
    Mięta jest twarda i dojdzie do siebie. Chleb przywiozę 11-stego do W-wy.
    Jak mi było dobrze spotkać się z Tobą.
    Ogromnie :-)

    OdpowiedzUsuń