Majówka dla mnie była pełna nieoczekiwanych wydarzeń.
Było gorąco. I zimno też było. Burza była.
Wino i obiad w gronie 14 osób dorosłych +13 dzieci.
Spotkałam Anulę, widziałam Łańcut, balony te latające i te, które spadły ,ale najważniejsze to byłam z moją kochaną przyjaciółką.
Piłyśmy wino, gadałyśmy.
Wreszcie bezpośrednio, a nie ciągle przez telefon.
I ten jej przystojny mąż :-)
A po powrocie zaparzyłam miętę ogrodową, o którą mąż i siostry dopytywali się tak gdzieś od lutego.
No i wracam. Raz na tydzień. Tak sobie założyłam.
Jak się macie?
Polala