Tak mi się zdawałao, że ten tydzień przeleciał jak szalony.
Ale miałam takie chwile kiedy dłużył się niemiłosiernie.
W mojej pracy szczyt sezonu. Dzieje się. Oj dzieje.
Dzisiaj rano śnieg, woda kapiąca z kranu w ogrodzie utworzyła stalaktyt.
W środę pierwsze prezentowe zakupy.
Tradycyjnie Empik zajął nas na długie godziny (szkoda, że wtedy czas nie zwolnił).
Właściwie tydzień pod hasłem zimy, pracy i świąt.
A mnie przy porannej kawie z perspektywą kolejnego (ostatniego) dnia wytężonej pracy, ze zmarzniętym nosem i rękoma zamarzyła się zielona trawka, beztroska, ciepło i wakacje.
Oj poleżałabym sobie z książką na trawie wiosennej, obok kosza picknikowego.
Tak na luzie. Chociaż jeden dzień :-)
I wygrzać mi się trzeba.
Słonecznie nie kominkowo.
Udanego weekendu.
Jak przygotowania świąteczne?
Polala