Ostatni gorący weekend jesieni.
Całkiem niedawno.
W Biskupinie zawitali Grecy i Persowie.
Było greckie wesele, z pieśniami, tańcami i obyczajami greckimi.
Były rydwany i zwiewne Greczynki. Kolorowi Persowie pozwalali mierzyć wszystko co perskie.
A wszystko to mieszało się ze średniowiecznym pieczeniem chleba, lepieniem garnków, zielarkami, grodem i szukaniem kości dinozaurów.
Mieszanina epok i kultur.
Bawiliśmy się świetnie.
My z mężem tym bardziej. W końcu zaczęliśmy i zakończyliśmy wakacje w greckim klimacie :-)
Polala
Zauroczyło mnie to miejsce. Wiem, że woda paskudna, ale nie mogłam nie zrobić zdjęcia. W Biskupinie, po drodze do greckiej kultury w średniowiecznym grodzie ;-)
Jak myślicie. Wtedy też chodzili tacy zarośnięci. I w takich sandałkach?!!!
Szkoda czasu na udawanie Greka, skoro można być Persem z ...gazetą?
Można było poleżeć na średniowiecznym legowisku. Siostry skorzystały.
Fajnie się lepiło, ale ręce myliśmy w lodowatej wodzie.
Starsza siostra wybiła sobie pamiątkową monetę.
Siostry zrobiły z modeliny koraliki, pani je ugotowała, po 10-ciu minutach wisiały na szyi.
Młodsza za złotówkę dała się zamknąć w klatce dla skazańców. Była zachwycona. Obok urzędował kat.
Pełen kunszt francuskiego warkocza. Ja nadal nie umiem.
Łuk. Strzały i siostry zakończyły Grecję w Biskupinie.